Trzeba przyznac, ze zaczeła się ona dosyć wcześnie tzn. w pociagu na trasie Lublin- Warszawa- Szczecin, gdzie dzięki uprzejmości drogiej Ani i Gracjana spędziłam super czas. Spełniłam 2 swoje małe marzenia - Szczecin i BERLIN :D I za to im jestem wdzięczna, ale nie będę Wam słodzić kochani, nie o tym teraz... hehe
Zapinamy pasy i lecimy....
Lizbona 21.02.2008
Przybyłyśmy, zobaczyłyśmy i zrobiłyśmy przemeblowanie... mowa oczywiście o naszym cudownym pokoju w uroczej Residencji Marii Beatriz (patrz: fotka obok) :D
Zanim jednak postawiłyśmy nogi w naszej "luxsusowej" rezydencji poznałysmy mnóstwo ciekawych osób, których warto tu wymienić:P
Oto one: Pan taxowkarz, co zrobił w nas w butelke na jakies 10euro więcej,
Pani "burdel mama" - czyli kobita od spraw ważnych i ważniejszych w akademiku. O! Jej. Niemiła kobieta. Pan "harry portier"co po anglijsku nie gawarit... ;))
Pani Czekolada o nieprzeciętnej sile, co wtachała nam walizy na ostatnie piętro
i inni :))
Najpiękniejsze miny na twarzy miałyśmy chwilę po tym, jak dowiedziałyśmy się, że NIE MA NAS NA LIŚCIE lokatorów... heh;) A przecież zapłaciłysmy z góry za 3miechy!!! Później, ze mamy wplacić kolejną kase- depozyt! :O
Dało rade - wpuścili nas! ... a depozytu nie wpłaciłysmy do tej pory;))
Potem to już... przemeblowanie i wszystko pięknie. Do tej pory dziwie się, ze zadna z nas nie narzekala :P
Ajjajjajjjj ta piekna kuchnia i pieczarkowe prysznice :PTak właśnie wyglądały pierwsze chwile... :))
Teraz mamy już jakiś 3ci tydzień naszego lizbońskiego życia i jest super...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz