środa, 19 marca 2008

7 dni na płn. Portugalii ...

Mało kto wierzył, że się uda! A udało się...



Fatima, Tomar, Covilhia, Guarda, Coimbra, Porto, Braga, Guimaraes... te wszystkie miejsca udało się nam zwiedzić w 7 dni i mało tego, łączny koszt całej podróży nie przekroczył kwoty 120 euro! :)



I dzień. Lizbona - Fatima - Tomar - Wielki Czwartek

Wyjazd wstępnie został zaplanowany na godz. 13:00

Pobudka 12:26, no i oczywiście panika, pakowanie się w biegu i obłęd w oczach...

Dzięki uprzejmości naszego kolegi Andre Barraty zabrałyśmy się z nim jego samochodem w pierwszą część naszej podróży. Gdybym tylko tyle powiedziala nie byłoby ciekawie, więc dodam, że JA podróżowałam w bagażniku - gorąco polecam toyota yaris :) Troche ciasno i duszno, ale do zniesienia... hehe, czego się nie robi dla fun i oszczędności :P



Fatima poniżej:


Z Lizbony wyjechaliśmy nieco później niż zaplanowana godzina, dlatego też nie zdązylismy zwiedzic zamku w Tomar, ale byliśmy pod... więc zaliczamy to miejsce do odwiedzonych :)

Covilhia ->>


Nocleg udało się załatwić w Covilhi u Asi z goldenline :) Bardzo Ci dziękujemy! :) Zapłaciłyśmy tylko 5,5 euro za noc w akademiku. Po prostu super! Byłyśmy bardzo zaskoczone standardem pokoi. Mikrofalówka, TV, łazienka (bez grzybów), lampki (ze świecącymi żarówkami), przestrzenna szafa (z wieszakami), wygodne łóżka (z pościelą i kocami), lodówka i grzejnik! Było nam tak ciepło, że aż musiałyśmy wyjąć półki z lodówki i do niej wejść, aby troche ochłonąć :) Takie DURNE pomysły człowieka nachodzą o 2 w nocy.. hahaha! SZaaaaaaaaaaaleństwo ;D



II dzień Covilhia - Wielki Piątek

Covilha to niewielkie ( 20 tys. stałych mieszkańców plus mniej więcej 15 tys. studiujących ) miasto położone w centralnej części Portugalii, blisko granicy z Hiszpanią. Samo miasto położone jest u podnóża największego i najwyższego w Portugalii pasma górskiego – Serra da Estrela. Miasto reklamuje się jako centrum sportów zimowych, zbudowane jest na zboczu górskim, na wysokości około 600 m. n.p.m. Cechą charakterystyczną Covilhi ( jak i wielu innych portugalskich miast ) są wąskie brukowane uliczki, po których często z trudem poruszają się samochody, małe 2 piętrowe kamienne budynki ze śmiesznie małymi, jak na nasze wyobrażenia, drzwiami, stare budynki pokryte od zewnątrz ceramiką ( tzw. azulejos, tradycyjna ozdoba starych portugalskich domostw, najczęściej ludzi zamożnych ), oraz... palmy, oliwki i drzewa pomarańczowe rosnące często i gęsto :)

Zajefajne muzeum wlokiennictwa ;D
"Nie dotykać!"
>

III dzień Covilhia - Guarda - Coimbra - Wielka Sobota



Z samego rana o godz. 7:00 wyruszyłyśmy na podbój Coimbry. Bilet kosztował nas 11 euro.

Po drodze zwiedziłyśmy (przez okna autobu

su) Guarde.

Guarda – miasto 40 km od Covilhi, znajduje się tu katedra w której koronowano 2-giego króla Portugalii oraz pozostałości warowni ( wieża ). Leży u podnóża gór Serra da Estrela i jest to najwyżej położone miasteczko w Portugalii - na wysokości ponad 1000m n.p.m

Charakter Guardy oddaje popularne określenie:

"fria, farta, forte e feia" (zimna, bogata, silna i brzydka)


Do Coimbry dotarłysmy między godz. 11-12. Zastał nas deszcz. Lekko zmokłysmy i postanowiłysmy posilić się w pastelarii :)) Przestudiowałam w tym czasie Coimbre i mimo deszczu potuptałyśmy zwiedzać. Udało się zoabczyć wszystko, prócz ogrodu botaniczego.

Coimbra to miejscowość leżąca nad rzeką Mondego, w dystrykcie Coimbra, w regionie Centrum w podregionie Baixo Mondego. Mieści się tu najstarszy uniwersytet w kraju, założony w 1290. Coimbra to również była stolica Portugalii i najważniejszy ośrodek życia akademickiego w tym państwie.



Wieczorem ok 18:00 wsiadłyśmy w autobus do Porto :)



IV dzień Porto - Wielkanoc!!!

Całą drogę z Coimbry do Porto przespałam. Cóż, zmęczenie robi swoje... :) Pamiętam jak obudziłam się w jakims bardzo ładnym, duzym mieście i to własnie było Porto!!! :)

Noc (a nawet wszystkie noce tam) przespałyśmy u Ani z goldenline (aż rzec by mozna, że sponsorem naszego wyjazdu było goldenline...hehe:)

Porto (znane także jako Oporto, gdzie litera O występuje w roli rodzajnika męskiego) – miasto w Portugalii, 263 tys. mieszkańców (zespół miejski 2 200 000), drugie co do wielkości w państwie. Leży u ujścia rzeki Douro (hisz. Duero), nad Oceanem Atlantyckim, w północnej Portugalii, jest głównym miastem regionu Wielkie Porto


Wspomne jeszcze o uroczystym śniadaniu wielkanocnym :P No co? Jajka przecież były, no! .... hehe i tylko jajka ;))) Później z racji świąt zafundowałysmy sobie lody i rejs statkiem na rzece Douro :))

V dzień - Braga i Bom Jesus - "mżawy poniedziałek, a nie lany"

Jeśli wierzyć broszurom turystycznym, Braga jest portugalskim odpowiednikiem Rzymu. Mimo że stwierdzenie to jest mocno przesadzone, oddaje jednak odwieczne aspiracje mieszkańców do uczynienie z Bragi kościelnej stolicy państwa. Założone przez Rzymian w 27 r. p.n.e. miasto, jest jednym z najstarszych w Portugalii... :)

Przedmieścia Bragi słyną natomiast z wielu pięknych budowli sakralnych, takich jak Bom Jesus, będący jedną z najbardziej wymyślnych konstrukcji barokowych w Portugalii.

VI dzień - Guimaraes
  • I stolica Portugalii
  • Historyczne centrum Guimarães - w 2001 roku wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO - to skupisko placów i wąskich, brukowanych uliczek.
  • Ze względu na bogactwo zabytków i atmosferę starego, średniowiecznego miasta - pełni także rolę ważnego ośrodka turystycznego

Spotkałam się tu z Cid, a trudem, ale się udało -z portugalką, którą poznałam w Mediolanie na Taize

VII dzień - Porto - Lizbonie

Po upojnej imprezie w Pilho nie było mowy o powstaniu z łózka wcześniej niż 16:00... :O Dlatego tez nasz ambitny plan zwiedzania Aveiro runął ... niestety :(

Tak własnie wygladala nasza wyprawa na płn. Portugalii - naprawde duzo wiecej sie działo niż tu opisalam, ale .. ale... nie o wszytskim kazdy musi wiedziec, hehe :))

piątek, 14 marca 2008

Wieczorek... sexy flexy melancholia

Grzane... palone, zapłonowe... czy jak tam zwał... ale gorące i pyszne WINO, to na pewno :))
"czy" kubki... czy więcej....


3 butelki wina, cynamon, goździki, słodzik + 3 zajebiste laski = fenomenalny wieczor refleksyjny

Graża - "demon" kobieta, pewna siebie, stanowcza... a jednocześnie szalona i zabawna
Ania - dusza towarzystwa, kochana, śmieszna, łobuziara
Ewelina - ... o sobie ciężko pisać :))

Impreza przednia!!! ... kolejna w akademiku, my trzy i świeczki dwie... hehe
Jak się człowiek napije to dziwne pomysły do głowy przychodzą, mysli takie jakieś nienazwane, refleksyjne, że aż przerażają... czasem nawet fajnie zastanowić się nad swoim życiem. Dlatego zamieszczamy na poście pytania towarzyszące naszemu spotkaniu...
- czy jesteśmy szczęsliwe?
- jak chciałybysmy zginąć?
- czego żałujemy?
- co zmieniłybyśmy w naszym życiu?
- my za 3 lata?
- kim jesteśmy?
- czego się boimy?
- z czego jesteśmy dumne?
etc

W tle muzyka Aerosmith, Depeche Mode, Lenny Kravitz, Lubelski Full, Guns N' Roses, Abba,
Scorpions, Nightwish... etc

Graża czepia się ileż można pisać o nas samych... więc powinnam zaraz skończyć. Opowiada o swoim dżipku.... :)) Ania leży śnięta na łóżku, a ja pisze blog poprawiając literówki co chwilkę...
lepiej skończyć niż napisać jedno zdanie zadużo...
a w ogole to rozmawiamy o podlewaniu kwiatków i nawożeniu pelargonii.... i tej wersji będziemy sie trzymać.. hehehehehe
Pozdrawiamy, ani słowa o sexie :P.. Gracjanie i Radku.. hehehe

czwartek, 13 marca 2008

Very kobiecy wieczorek...




Taki niby zwykły dzień, a taki fajny. Jak w każdy czwartek udałyśmy się z Anią i Grażą na zajęcia z ART:) Mnóstwo pracy nas to kosztowało hehe, ale oczywiście podołałyśmy naszemu lenistwu i zwlekłyśmy się z łóżek o 9:35.
Tradycyjnie spóźnione weszłysmy do sali. Cichaczem. Zajęłysmy nasze miejsca i sumiennie wykonywałyśmy zadanie. Pomine szczegóły co i jak, bo nie o to chodzi mi w tym poście...
Dochodząc do sedna sprawy... WŁAŚNIE siedzimy i oglądamy film "dom nad jeziorem", jemy pizze i popijamy gorącym grzańcem z pomarańczami i goździkami.. mmm.. pyszny!!! :))
Swieczuszki się palą, kadzidełko się tli, zapaszki spod paszki ... wszystko cudownie:P Taki typowy babski wieczorek. I to jeszcze nie koniec... hehe:))

Poniżej kosztorys naszej finezyjnej kolacji:
Danie główne:
pizza - 1,74 Euro
ketchup 450ml - 0,77 Euro
Skład grzańca:
pamarańcza (laranja) - 0,30 Euro
cytrynka (limao) - 0,16 Euro
piwo (cerveja) carlsberg 6x0,33ml -3,55 Euro
Słodkości:
czekolada - 0,55 Euro
ciastka czekoladowe - 1,39 Euro

W sumie: niedrogo :)) Wszystko najtańsze ze sklepu "continente"... polecamy ;)

środa, 12 marca 2008

Pierwsze spotkanie z koordynatorką


Nasza-szkoła.lizbona


Kolejny, drugi dzień naszych portugalskich wojaży był bardzo leniwy.

Wstałyśmy z Anią ok. godz. 14:00

Potem śniadanie (czyt. zupka chińska) i w droge! Trzeba się w końcu przywitać z koordyantorką.

Napisałyśmy jej wcześniej maila, co by ją uprzedzić o naszej wizycie. Nie przejęła się nami...hehe Odpisała cos na odczepne, ani nie podała gdzie przyjmuje interesantów ani nic miłego. Nic, jakoś tak przykro. No, ale my z Anią w podskokach ruszyłysmy na poszukiwanie szkoły.


Metrem. Od naszej stacji - Chelas okazało się, ze to niezły kawał drogi i czaasu zajmuje. 3 linie metra, 2 razy przesiadka, a na koniec 15minut pieszo pod stroma górkę.

Oczywiście niech nikt sobie nie mysli, ze nam tak łatwo udało się tam trafic za 1-ym razem. Nie, nie... oj nie:) My fuksiary mamy szczescie. W metrze jechal z nami jakis młody człowiek, który zainteresowania naszego nie wzbudzil. Za to my jego tak i tuz po wyjscu z metra - zaoferowal nam pomoc. Ba.. nawet nas zaprowadzil do szkoły:P Imienia jego nie znamy, ale pozdrawiamy i wiemy, ze jest kierowca autobusu i pochodzi z ukrainy:))

Spotkanie z Carla!!! Nie da sie zapomnieć!!! Zaznacze od razu, ze było jakoś przed 16:00, a ona dyżurek miala do 16:30. Zdygotane, przestraszone stanęłyśmy oko w oko z CARLA RHUIVO. Usmiech - nasz oczywiście. U niej tylko grymas na twarzy, cos w stylu "łooo.. maaatko". Przedstawiłysmy się z Anią, a ona do nas, że nie ma dla nas czasu teraz. Zdążyła nam jeszcze zakomunikować, ze studiujemy po portugalsku, a nie po angielsku!!! (jak mówiono nam w Polsce) i dała nam Kit Erasmus - teczke z mapka i karta do telefonu UZO i jakieś do poczytania ulotki.

Tyle. Cóż... więcej czasu dla nas nie miała. W międzyczasie musiała odpisywać na yahoo msn... :))

Wyszłyśmy od niej lekko zniesmaczone całą tą sytuacją... dalej jakbym miała pisać to by już tylko pzekleństwa leciały, wieć zakończe i lece w kime...



Ja z Anią... przyzwyczajamy się do budynku szkoły.

niedziela, 9 marca 2008

Od pierwszego zajrzenia... I dzień - 21.02.2008

Tak.. moi drodzy! Za chwile bedziecie świadkami historii erasmusowej Eweli i Ani ... :))
Trzeba przyznac, ze zaczeła się ona dosyć wcześnie tzn. w pociagu na trasie Lublin- Warszawa- Szczecin, gdzie dzięki uprzejmości drogiej Ani i Gracjana spędziłam super czas. Spełniłam 2 swoje małe marzenia - Szczecin i BERLIN :D I za to im jestem wdzięczna, ale nie będę Wam słodzić kochani, nie o tym teraz... hehe


Zapinamy pasy i lecimy....
Lizbona 21.02.2008


Przybyłyśmy, zobaczyłyśmy i zrobiłyśmy przemeblowanie... mowa oczywiście o naszym cudownym pokoju w uroczej Residencji Marii Beatriz (patrz: fotka obok) :D


Zanim jednak postawiłyśmy nogi w naszej "luxsusowej" rezydencji poznałysmy mnóstwo ciekawych osób, których warto tu wymienić:P


Oto one: Pan taxowkarz, co zrobił w nas w butelke na jakies 10euro więcej,


Pani "burdel mama" - czyli kobita od spraw ważnych i ważniejszych w akademiku. O! Jej. Niemiła kobieta. Pan "harry portier"co po anglijsku nie gawarit... ;))



Pani Czekolada o nieprzeciętnej sile, co wtachała nam walizy na ostatnie piętro

i inni :))












Najpiękniejsze miny na twarzy miałyśmy chwilę po tym, jak dowiedziałyśmy się, że NIE MA NAS NA LIŚCIE lokatorów... heh;) A przecież zapłaciłysmy z góry za 3miechy!!! Później, ze mamy wplacić kolejną kase- depozyt! :O






Dało rade - wpuścili nas! ... a depozytu nie wpłaciłysmy do tej pory;))




Potem to już... przemeblowanie i wszystko pięknie. Do tej pory dziwie się, ze zadna z nas nie narzekala :P
Ajjajjajjjj ta piekna kuchnia i pieczarkowe prysznice :P


Tak właśnie wyglądały pierwsze chwile... :))

Teraz mamy już jakiś 3ci tydzień naszego lizbońskiego życia i jest super...