środa, 16 kwietnia 2008

Życie w akademiku c.d.

Mija kolejny tydzień portugalskiego żywotu w akademiku. I trzeba przyznać, że nie jest źle! Przyzwyczaiłam się juz do pryszniców z pieczarkami, kuchni wiecznie brudnej, zapchanych zlewów w pokoju. Tak naprawdę to niewiele się zmieniło od naszego przyjazdu tutaj.

Poza drobnymi rzeczami, jak zanik piekarnika z kuchni..., przybyło nam więcej butelek po winie.., już nie słuchamy głośno muzyki i nie tłuczemy się w ściany...

Nadal jest tu cudownie :))

Wszyscy grzecznie żyją tu w zgodzie z panem harrym portierem i burdel mamą. Nikt po 22:00 nie przyjmuje gości, nikt nie próbuje nikogo przenocować, ajj i nikt nie hałasuje, nie licząc dzisiejszego dnia-drą mordy z powodu meczu w TV :P



Nasz akademik ma 6 kamer wewnątrz budynku. Wcześniej źle się z tym czułam. Spacerowałam po klatce schodowej myśląc, że harry portier właśnie obserwuje mnie w swoim monitorku, dobrze schowanym za wysoką ladą portierni. Teraz... jest już inaczej:) Chodzenie w samym ręczniku to norma, a niech ma portier troche radochy:P



Czasem mnie to zaskakuje, ze WSZYSCY jak jeden mąz przestrzegają tych głupich zasad... przeciez to Portugalia, gdzie te imprezy w akademikach?! Nie ma!!! A przynajmiej nie w tym akademiku! Tu życie płynie spokojnie i naukowo... :)



Nasz akademik ma 3 piętra. Na 1-ym dawno temu mieszkali erasmusi, ale wchodzili oknami do pokojów i przenocowywali obcych, więc za kare inni erasmusi muszą wdrapywać się na ostatnie piętro o nazwie SILENT HALL. Tu żyją sobie pierwszacy, wiekszość studiuje medycyne, bądź kierunki pokrewne. Cisza to podstawa do nauki, więc wiadomo skąd nazwa 3piętra. Wspomne teraz o środkowym pięterku, jakże ważnym w egzystencji młodego człowieka, a to za przyczyną POKOJU DO STUDIOWANIA. Panuje tam totalna cisza, wszyscy siedzą wpatrzeni w swoje notatki i uczą się! Schodkami po środku tego pokoju można podreptać na wyzszą jego cześć i tu jest świat cybernetyki - komputery mają takie sobie branie, bo wiele osób korzysta ze swoich laptopów.



Na koniec głupi epizod... pewnego razu wpadł do mnie kolega na naleśniki o 21:40, a przypominam odwiedziny tylko do 22:00. Zanim dostał się do mojego pokoju musiał zapewnić portiera, ze równo o tej godzinie zniknie stąd... bo jeśli nie to PORTIER się nim zajmie.

Kolega nie potrzebował duzo czasu na konsumpcje, więc w czasie się wyrobil. Na jego szczęście okazało się, że moje naleśniki z oliwkami i serem pleśniowym mu nie smakują, bo akurat tych dwóch składników nie znosi :P

Równo o 22:00 ewakuowaliśmy się oboje z akademika Z KUBKAMI HERBATY i ... tu pojawił się problem, BO PROSZE PAŃSTWA gdyby ktoś nie wiedział to nie możemy siedzieć przed budynkiem i pić herbaty po 22:00... :)))))) Myślałam, że padne ze śmiechu!!!
Mimo wszystko- zasady są po to, aby je łamac i jak chcieliśmy - tak zrobiliśmy. A pan portier nie lubi mnie do tej pory :P

Ajjj... los portugalos :)))

Brak komentarzy: